wtorek, 18 grudnia 2012

Zielono mi


Świąteczne przygotowania w pełni. Sprzątanie, robienie ozdób, strojenie wszystkiego co się tylko da, na gotowanie czasu już brakuje. Dziś, najdalej jutro wchodzę do kuchni ze świątecznymi przepisami, więc zasypię bloga przepisami, a tym czasem zupa "ekspres", która przy takim natłoku pracy pozwala wrzucić coś do żołądka na ciepło.


Pomysł na zupę wziął się z braku czasu. Wybieraliśmy się na koncert z moja przyjaciółką i Jeszcze-Nie-Małżem. Wiedziałam, że wrócimy późno w nocy i nie będę miała siły robić nic do jedzenia, a znając życie będziemy głodni, a apetyt pozwoli nam zjeść konia z kopytami.



To kolejny przepis z cyklu "wymieszaj i zjedz". I chyba jedyna zupa, w której toleruję kostkę rosołową.

Składniki:

0,5 litra wody
jedna kostka rosołowa "Rosół z kury"
puszka zielonego groszku
ząbek czosnku
pół łyżeczki rozmarynu
pół łyżeczki tymianku
sól
pieprz

Przygotowanie:

1. Zagotuj wodę w rondlu i rozpuść w niej kostkę rosołową.
2. Odcedź na sitku groszek z puszki i dodaj go do bulionu.
3. Gotuj około 15 minut aż skórka z groszku będzie miękka.
4. Użyj blendera, aby rozbić groszek. Im więcej groszku użyjecie, otrzymacie tym bardziej gęstą zupę. Ja zużywam całą puszkę groszku na podane proporcje wody.
5. Dodajcie zioła - rozmaryn i tymianek, oraz zmiażdżony lub posiekany czosnek.
6. Doprawcie do smaku solą i pieprzem i jeszcze chwilkę podgrzewajcie.



Zupę można podawać z gotowym groszkiem ptysiowym lub grzankami. Wierna tym sposobom podawania nie używałam innych dodatków, ale nie bójcie się eksperymentować:)

Nie jestem zwolennikiem zup zalewanych śmietaną, ale jeśli lubicie, nic nie stoi na przeszkodzie aby zabielić ją łyżką śmietany.
Read More

czwartek, 13 grudnia 2012

Zapach lata w trakcie zimy

Jakiś czas temu zapanowała moda na suszone pomidory. Szukając w internecie inspiracji na obiad, często znajdywałam przepisy, w których suszone pomidory były ważnym składnikiem. Opamiętanie przyszło kiedy sięgałam po suszone pomidory stojące na sklepowej półce i za niewielką ilość pomidorów bez wody trzeba zapłacić 10 zł, kiedy kilogram pomidorów kosztuje znacznie mniej.

Wtedy do głowy przyszedł pomysł, że przecież pomidory można wysuszyć w domu. Sposób jest bardzo prosty, aczkolwiek czasochłonny.


Takie pomidory rewelacyjnie smakują, bez względu na to jaką odmianę pomidora wykorzystamy, choć najlepsze są pomidory malinowe.

Składniki: (ja zrobiłam jeden słoiczek dla przykładu, więc ilość składników podana jest na mały słoiczek po majonezie, którego pojemność to 180g)

  • 3 średniej wielkości pomidory
  • średniej wielkości ząbek czosnku
  • 50 ml oleju rzepakowego
  • 50 ml oliwy z oliwek
  • zioła (ja w tym przykładzie użyłam gotowej mieszanki ziół prowansalskich)
  • odrobina soli

Przygotowanie:

1. Pomidory myjemy, wycinamy nożykiem zieloną część.
2. Pomidory kroimy na połówki i wydrążamy łyżeczką miąższ z pestkami i odkładamy wydrążony miąższ do oddzielnej miseczki (nie wyrzucajcie, na koniec powiem, jak można to wykorzystać). Podzielcie połówki pomidora na kolejne połówki - otrzymacie ćwiartki pomidora - mniejsze kawałki szybciej się wysuszą.
3. Wyłóżcie blachę papierem do pieczenia.
4. Ułóżcie na papierze kawałki pomidorów i lekko oprószcie solą.
5. Piekarnik ustawcie na 90 stopni i suszcie pomidory co najmniej przez 90 minut. Czas suszenia zależy od wielkości kawałków pomidora, od jego zawartości wody, jak również od samego piekarnika. Ususzone pomidory są gumowate, giętkie, ale nie łamliwe. Nie możemy wysuszyć ich na wiór!
6. Kiedy pomidory są gotowe zagrzej w garnuszku oliwę wymieszaną z olejem. Nie mam termometru i robię wszystko na oko. Olej nie powinien być wrzący. Ciepły i to zdecydowanie, ale nie wrzący. Ja zdejmuję olej z ognia, kiedy na dnie garnka zaczynają się pojawiać bąbelki, widać latające smużki, a zapach oleju lekko unosi się nad garnkiem.
7. Wysuszone pomidory włóżcie do słoika. Powinny zajmować 2/3 jego objętości.
8. Przyprószcie pomidory wybranymi przez siebie ziołami. Ja użyłam ziół prowansalskich, ale równie dobrze komponuje się suszona bazylia, suszone oregano, cząber. Włóżcie też do słoika obrany ząbek czosnku.
9. Powoli wlejcie podgrzany olej do słoika z pomidorami. UWAGA! Jeśli olej będzie za gorący zacznie pryskać i możecie się poparzyć! Żeby sprawdzić, czy olej ma odpowiednią temperaturę wlejcie najpierw łyżeczkę oleju. Jeśli za bardzo pryska przerwijcie na chwilę pracę i pozwólcie olejowi chwilkę ostygnąć. Lekkie strzelanie słychać zawsze, ponieważ pomidory po zalaniu oleju "puchną" i zwiększają swoją objętość. Dlatego też nie zapełniamy słoika pomidorami po brzegi, a tylko 2/3 jego objętości.
10. Zakręcamy słoik wieczkiem. Pamiętajcie, żeby użyć rękawicy ochronnej, ponieważ słoik jest gorący. Postawcie słoik do góry dnem, a sam się zawekuje.







Tak przygotowane pomidory mogą stać bardzo długo w waszych domowych spiżarniach. U mnie jakąkolwiek ilość bym nie zrobiła, znika bardzo szybko.

Zamieszczę jeszcze przepisy na wykorzystanie suszonych pomidorów. Można je użyć do sosów, do spaghetti, można odsączyć z oleju i kłaść na kanapki jako dodatek, użyć do koreczków, przekąsek, no milion zastosowań!

Wspominałam o niewyrzucaniu wydrążonego miąższu. Zawińcie w woreczek, lub w szczelnie zamykany pojemnik i włóżcie do zamrażarki. Rozmrożone można użyć do zupy pomidorowej, jako dodatek do sosu do spaghetti, albo innych potraw do których potrzebujecie pomidorów.

Po zużyciu wszystkich pomidorów nie wylewajcie zalewy ze słoika. Przelejcie do butelki i wykorzystajcie ją. Taka oliwka przejdzie aromatem ziół, czosnku i pomidorów i nadaje się do skropienia sałaty, bazy do sosu sałatkowego, albo do marynaty do mięs, a nawet do smażenia.

Tym sposobem przygotowując jeden składnik do potraw, tak naprawdę przygotowujecie 3 różne składniki. Macie suszone pomidory, wkład do zupy pomidorowej, smakową oliwkę!

Cała receptura brzmi skomplikowanie, ale gwarantuję, że szybko dojdziecie do wprawy i będziecie kiedyś suszyć pomidory z zamkniętymi oczami. I stawiam dolary przeciwko orzechom, że po spróbowaniu dłużej będziecie się zastanawiać nad kupowaniem gotowych suszonych pomidorów.

Read More

środa, 12 grudnia 2012

Babskie spojrzenie na alkohol

Świąteczne przepisy będę zamieszczać jak, tylko wejdę do kuchni przygotowywać potrawy. Na bieżąco będziemy mogli razem pichcić. Ale na to jeszcze za wcześnie.

Natomiast zaraz po świętach jest Sylwester, a to doskonała okazja do przepisów alkoholowych. Małż odkrył w sobie smykałkę do tworzenia domowych win. Dostaliśmy w prezencie ślubnym cały zestaw do domowego laboratorium i Małż ochoczo rozpoczął produkcję, a swoimi wyrobami zapełnia już stworzoną przez Padre półkę na wino. Produkcja wina jednak jest skomplikowana. Wymaga dokładnych wyliczeń proporcji, specjalistycznego sprzętu i ogromnych pokładów cierpliwości.

Ja wymiękam już przy wyliczeniach proporcji. Wolę przepisy ekspresowe w stylu "wsyp wszystkie składniki, wymieszaj, zjedz/wypij". Stąd też pomysł na nalewkę.

Kiedy Jeszcze-Nie-Małż usłyszał o kawówce pobladł na wspomnienia czasów studenckich. Podchodził do tematu z wielką ostrożnością i dystansem. Aż w końcu spróbował i stwierdził, że "to dobra kawówka jest".



Składniki:

  • 100 gram kawy w ziarnach
  • 2 łyżki stołowe miodu
  • 0,5 l czystej, białej wódki

Przygotowanie:

1. Do słoika (musi być o większej pojemności niż pół litra) wsyp kawę.
2. Dodaj 2 łyżki miodu. Ja użyłam wielokwiatowego. Posmarujcie łyżkę kroplą oliwy lub oleju, wtedy cały miód gładko zejdzie z łyżki. Magia!
3. Zalejcie zawartość słoika 0,5 l wódki, zakręćcie wieczko i odstawcie w chłodne, ciemne miejsce na 2 tygodnie.
4. Co jakiś czas wstrząśnijcie słoikiem. Na przykład co 3 dni.
5. Po 2 tygodniach przelejcie napój przez sitko to butelki, lub karafki. Sitko wyłóżcie gazą, a zapobiegnie to przedostaniu się do naczynia mniejszych paproszków, które pojawiają się z powodu kawy. Ja robię to malutkim siteczkiem, które wkładam do lejka.



Z takich proporcji nie otrzymamy pół litra kawówki. Kawa wchłonie wódkę, więc jeśli chcecie otrzymać równe pół litra napoju musicie do słoika wlać więcej wódki!

Pamiętajcie, że połączenie alkoholu i kawy jest dobre, ale tylko w małych ilościach. Pijcie taką kawówkę np. do ciasta, dla smaku. Alkoholu zażywajcie rozsądnie. Cała rodzina już wypróbowała i wszyscy żyją ;)

Mnie najbardziej smakuje, kiedy rozcieńczam kawówkę odrobiną zimnego mleka. Nie obawiajcie się, że się zważy. Z komentarzy wiem, że również dobrze smakuje ze skondensowanym mleczkiem słodzonym, natomiast nigdy nie wypróbowałam tego organoleptycznie.

Niektórzy do nalewek dodają spirytus, ja wolę delikatniejsze nalewki, nie gryzące w gardło;) Poza tym jeśli zrobicie wersję ze spirytusem nie dam gwarancji co do ważenia się mleka;) W wersji z samą wódką, wypróbowałam już nie raz picie tej nalewki z mlekiem i nigdy nie miałam problemów z ważeniem się mleka.

To taka typowo babska nalewka deserowa :)


Read More

wtorek, 11 grudnia 2012

Geniusz w swej prostocie

Wiem, że to nie najzdrowszy nawyk, ale rzadko kiedy jem śniadania. Wolę spędzić parę minut dłużej pod ciepłą kołdrą niż od samego rana stać w kuchni, pomimo, że bardzo to lubię. Jeśli się spieszę i muszę wcześnie wyjść z domu śniadanie po prostu nie przechodzi mi przez gardło.

Inaczej wygląda śniadanie kiedy wszyscy są w domu, nigdzie się nie spieszą, możemy celebrować śniadanie. Uwielbiam ciepłe śniadania, przeważnie na słono. Po słodkie sięgam bardzo rzadko.



Dzisiejsza propozycja śniadania kojarzy mi się z dzieciństwem, kiedy babcia smażyła taki chleb, obtaczany w wiejskich jajach, smażyła je na żeliwnej patelni w kuchni opalanej drewnem. Przepis bazowy jest trywialnie prosty, a modyfikacji tyle, ile gustów!



Składniki: (na jedną porcję)
  • 3 kromki chleba
  • 1 duże jajko
  • olej do smażenia

Przygotowanie:

1. Jajko roztrzepujemy w głębokim talerzu. Odrobinę solimy
2. Rozgrzewamy patelnię, na którą wlewamy 2 łyżki oleju.
3. Pojedyncze kromki chleba moczymy z dwóch stron w jajku.
4. Smażymy z dwóch stron na złoty kolor.



Jeśli szukacie urozmaicenia klasycznych grzanek w jajku, kiedy jedna strona chleba już będzie gotowa i przewrócicie chleb, żeby usmażyła się druga strona, połóżcie na wierzch plaster sera. Ser lekko się roztopi podczas smażenia drugiej strony. Potem możecie położyć na kromkę plaster pomidora, albo w ulubionej wersji Małża, możecie polać kromki ketchupem.

Czasami do roztrzepanego jaja dodaję różnych ziół. Czasem mieszanki ziół prowansalskich, czasami suszoną bazylię, wciskam również mały ząbek czosnku.

Jeśli wolicie śniadania na słodko, nie sólcie roztrzepanych jajek, a dodajcie odrobinę cukru pudru. Potem można je zjeść np. z dżemem, lub miodem, albo  z innymi ulubionymi dodatkami, jakie wam tylko przyjdą do głowy!

Cały ten przepis to rewelacyjny sposób na odświeżenie chleba. Jeśli z jakiś powodów nie przechowaliście chleba odpowiednio i zrobił się suchy, nie na tyle ze da się go zetrzeć i zrobić bułkę tartą, ale jest wystarczająco suchy żeby kanapki były nieapetyczne, to dzięki takiemu smażeniu chleb jest mięciutki, ciepły i pyszny!
Read More

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kto rano wstaje....temu polejcie kawy!

Nie wyobrażam sobie dnia bez kubka ciepłej kawy. Uwielbiam jej smak w każdej postaci. Najbardziej lubię słodką z mlekiem, dzięki której poranek staje się dużo przyjemniejszy.  Taką pasującą do popołudniowego, słodkiego ciasta.



Kawiarnie prześcigają się w ofertach, rodzajach kawy, ich smakach. Kawiarniana kawa też swoje kosztuje. Skakałam z radości kiedy dostałam w prezencie ekspres ciśnieniowy. Moja noga od tamtej pory w kawiarni nie postała, gdyż równie smaczną kawę mogłam mieć na zawołanie w domowym zaciszu. Do momentu kiedy ekspres skończył swój żywot. Jestem w trakcie przeprowadzania akcji reanimacyjnej, ale zanim moje maleństwo znów zacznie mi służyć trzeba jakoś sobie radzić.

Składniki: (na jedną kawę)
  • 250-300 ml ciepłego mleka
  • 50 ml gorącej, bardzo mocnej kawy (ko miarki używam kieliszka do wódki)

Przygotowanie:

1. Do tej kawy potrzebujemy spienionego mleka. Zawsze załatwiała to dysza z ekspresu, ale z wiadomych przyczyn trzeba było wymyślić inny sposób. Jeśli nie macie spieniacza, bardzo dobrze spisuje się....plastikowa butelka. Albo słoik z zamknięciem, albo jakikolwiek inny pojemnik z zamknięciem. Wlewamy do niego mleko i parę minut wstrząsamy. Im dłużej będziemy ubijać mleko, tym więcej pianki osiągniemy, jak również będzie bardziej sztywna. I pamiętajcie, że mleko musi być ciepłe.

2.Ubite mleko wlewamy do wysokiej szklanki, lub ulubionego kubka.

3. Wlewamy jednym zdecydowanym ruchem do mleka 50 ml gorącej, mocnej kawy bez fusów! Może być kawa rozpuszczalna, aczkolwiek moim zdaniem kawa rozpuszczalna to nie kawa ;)



Kawę można udekorować szczyptą kakao, posypując nią mleczną pianę z wierzchu.

Jeśli lubicie "smakową" kawę wystarczy, że staniecie się posiadaczami syropu do kawy, który jest dostępny w marketach. Ja wtedy wlewam najpierw syrop na dno szklanki, dopiero później mleko i na końcu kawę. Wtedy widać 4 warstwy - syrop, mleko, kawa, pianka.

Jeśli nie macie syropu, możecie nadać wyjątkowy smak za pomocą przypraw. Mleko przed ubijaniem można posłodzić cukrem wanilinowym, co poskutkuje waniliowym posmakiem, lub można też rozpuścić w kawie odrobinę rozpuszczalnego kakao,aby osiągnąć smak zbliżony do czekoladowego.

Jeśli chcielibyście, żeby wasza kawa miała wyraźnie zarysowane warstwy musicie wlewać kawę do mleka bardzo powoli, najlepiej łyżeczką, lejąc powoli po ściance szklanki.


Miłych poranków!
Read More

niedziela, 9 grudnia 2012

Zadanie z murzynem


Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze przykładnym studentem mieliśmy zajęcia z fotografii. Zawsze w większym czy mniejszym stopniu interesowało mnie robienie zdjęć, ale te zajęcia były momentem, kiedy po prostu przepadłam, połknęłam bakcyla z całym dobrodziejstwem, a aparatu praktycznie nie wypuszczam z rąk.

Na tych zajęciach właśnie prowadzący powiedział nam bardzo istotną rzecz:

Zapomnijcie o zasadach. Wszystkie genialne zdjęcia powstały często przez przypadek, złamanie reguł i poprzez eksperymenty. Nie ma czegoś takiego jak zakaz robienia zdjęć pod słońce. Jest ciężko, ale jest to wykonalne! Jest tylko jedna reguła od której nie ma wyjątku. Nigdy nie zrobicie dobrego zdjęcia murzyna na śniegu.


Racja. Nie da się. To jest niewykonalne. Albo jest, ale jeszcze nie doszłam do takiego punktu wtajemniczenia w fotografię. Z braku murzyna za modela posłużył mi nasz pies, który wyjątkowo tym razem grzecznie stał, bądź też leżał w bezruchu, co do niego naprawdę jest niepodobne. Trochę zabawy w programie do edycji zdjęć i można popatrzeć na zdjęcie bez zgrzytania zębami.



Koń jaki jest, wszyscy widzą. Efekt eksperymentu był taki, że po prostu nie potrafię zrobić takiego zdjęcia. Albo uwieczniam śliczną fakturę psiego futra na białym płaskim tle, albo ostre jak żyleta płatki śniegu z wielką 50-cio kilogramową czarną plamą. Zdjęcia nie nadają się do żadnej publikacji, ale zamieściłam przykładowe fotografie. Albo zachęci was to do spróbowania, albo wybije pomysł robienia takich zdjęć z głowy.

Znacznie wdzięczniejszymi obiektami do fotografowania są samotne szyszki przyprószone śniegiem, ostatnie owoce, które nie zdążyły spaść z krzewu przed opadami, zamarznięta pajęczyna...







Po takim spacerze grzaniec smakuje jeszcze lepiej!
Read More

sobota, 8 grudnia 2012

Zapach weekendowej babcinej kuchni

Nie ma chyba bardziej kojarzącego się zapachu domowego, niż roznosząca się w niedziele woń ciepłego, pyrkotającego rosołu. Pomimo ze zupa ta nie jest wcale tak prosta jak się wydaje postanowiłam zamieścić przepis na niego w pierwszej kolejności. Składniki są tanie, a sam rosół stanowi rewelacyjną bazę do innych zup - pomidorowej, ogórkowej, grochowej, w sumie każda zupa gotowana na tym rosole smakuje znacznie lepiej niż na kostce rosołowej. 

Nie bez przyczyny rosół jest królem w polskich domach akurat w niedzielę, ponieważ jego przygotowanie wymaga czasu i cierpliwości. Cała tajemnica polega na powolnym gotowaniu, dlatego najlepiej jest wstawić go rano, a będzie gotowy akuratna obiad. Tylko rosół gotowany powoli będzie przejrzysty, klarowny i bardzo esencjonalny. Kolejność dodawania przypraw też ma znaczenie jeśli chodzi o klarowność. Ale gwarantuję, że przestrzeganie kolejnych etapów spowoduje, że będziecie cieszyć się świetnym smakiem. Ja zawsze gotuję rosół drobiowy. Do dzieła!

Składniki:
(ja przygotowałam 3,5 litra rosołu i na taką objętość podaję ilość składników)
  • porcja rosołowa (korpus z kury)
  • skrzydło indyka
  • 3 średniej wielkości marchewki
  • jeden duży korzeń pietruszki
  • mały seler
  • duża cebula
  • jeden mały por


 Przyprawy:
  • pieprz
  • sól
  • liście laurowe
  • ziele angielskie
  • tymianek

Przygotowanie
  1. Obierz i umyj warzywa.
  2. Umyj mięso.
  3. Przypal przekrojoną na pół cebulę nad ogniem. (ja ten etap niestety omijam, ze względu na brak kuchenki gazowej.)
  4. Włóż składniki do jednego garnka i zalej ZIMNĄ wodą.
  5. Garnek wstaw na kuchnię i włącz pod nim najmniejszy ogień jaki tylko uda Ci się ustawić, przykryj pokrywką i idź poczytać książkę.
  6. Po około godzinie, lub nawet półtorej (zależy od waszej kuchenki) zanim jeszcze woda zacznie "bulgotać" zaczną pojawiać się szumowiny. Należy je zebrać, wyrzucić i ponownie przykryć rosół.
  7. Minęły już mniej więcej dwie godziny gotowania - należy sprawdzić czy znów zebrały się szumowiny - jeśli tak zbierz je i przygotuj przyprawy abyś miał je pod ręką.
  8. Teraz dodaję liść laurowy - zależy od jego wielkości ale zazwyczaj wychodzi 5-7 listków, tyle samo ziela angielskiego. Moja mama uważa, ze jest to zbrodnia popełniona przeciwko rosołowi,ale jeśli tylko spróbujecie raz ugotować rosół z liściem laurowym i zielem angielskim już nigdy nie zrezygnujecie z tych przypraw w rosole. Teraz jest też czas, żeby dodać do rosołu łyżeczkę suszonego tymianku.
  9. Przykrywamy rosół, zajrzymy do niego za kolejną godzinę.
  10. Po upływie tej godziny dodajemy pieprzu do smaku. Jednym wystarczy pół łyżeczki innym rosół będzie smakował po dodaniu2 łyżeczek. Dla bezpieczeństwa polecam użyć pół łyżeczki - zawsze będzie można doprawić na talerzu w zależności od indywidualnych upodobań. Po raz ostatni przykrywamy rosół.
  11. Teraz jest czas na wstawienie makaronu. Gotujemy ulubiony rodzaj zgodnie z instrukcja na opakowaniu.
  12. Teraz dopieścimy rosół. Wyjmujemy z wywaru mięso i warzywa. Dopiero teraz solimy rosół. Nigdy nie sólcie rosołu na początku gotowania - wyjdzie mętny. Nie wpłynie to może znacząco na smak, ale... lepiej nie.
  13. Kroimy marchewkę wyjętą z rosołu,wkładamy na talerz z porcją makaronu, zalewamy rosołem i podajemy. Podany rosół musi być koniecznie gorący! Można dodać posiekaną natkę pietruszki.


Gdy rosół wystygnie, koniecznie schowajcie go do lodówki, w przeciwnym razie zrobi się kwaśny i już nic z nim nie zrobicie. Następnego dnia posłuży wam za bazę do pomidorówki, jeśli po prostu dodacie koncentrat pomidorowy, albo możecie zrobić inna zupę, na które przepisy się tu jeszcze pojawią.

Mięso z rosołu również się przyda. Gdy ostygnie oddzielcie mięso od kości, włóżcie do małego woreczka i przechowajcie w zamrażarce. To mięso będzie bazą do zrobienia domowego pasztetu, którego smak jest nieporównywalny z żadnym innym.

Możecie urozmaicić rosół innymi przyprawami. W etapie kiedy dodajecie tymianek możecie kombinować z innymi przyprawami. Bardzo dobrze komponuje się lubczyk! Jeśli nie macie świeżego, suszony też zdaje egzamin.




I jak? Banalne? Udało się?
Read More

piątek, 7 grudnia 2012

Kolejny blog kulinarno, lifestyle'owy. Co za nuda.

Uwielbiam gotować. Mało tego, jako tako mi to wychodzi. Tak twierdzi przynajmniej moja rodzina. Przede wszystkim Małż, który zje wszystko co ugotuje. Nawet przesoloną pomidorową.
Nie jestem kucharzem. Nigdy nie chodziłam na żadne kursy. Tak od czasu do czasu wpadnie mi w łapy przepis i próbuję z niego coś wycisnąć.
Tak naprawdę znudziły mi się już książki kucharskie z wyszukanymi, wykwintnymi przepisami na fenkuł w sosie z cykorii i nutką żurawiny, tudzież comber jagnięcy w sosie z dziczyzny. Kto ma na to czas? 
Blog ten powstał, żeby pokazać, że można gotować prosto, smacznie, szybko, ze składników które znajdziesz w osiedlowym sklepiku, który mijasz w drodze z pracy. Nawet jeśli jesteś kuchennym inwalidą i nie wiesz jak panieruje się kotleta, to ten blog Ci pomoże w przełamaniu strachu przed wejściem do kuchni. Przede wszystkim, żeby ugotować potrawy tu publikowane nie musisz wyposażać swojej kuchni w roboty kuchenne kosmicznej generacji, które siekają, miksują, pieką, gotują, piorą i opiekują się dziećmi na raz. Wszystko już w kuchni masz. Kuchnia będzie głównym tematem na tym blogu.
Od czasu do czasu sięgam po aparat fotograficzny. Wychodzą z tego różne zdjęcia, jedne mniej ciekawe, drugie bardziej. Będę się z wami dzielić efektami prac, które przynoszą mi wiele frajdy! Jako świeżo upieczona małżonka, przestrzegana przez znajomych, że po ślubie przybywa 20 kg, postanowiłam zawczasu temu zapobiec, natchniona przez przyjaciółkę, która w ciągu miesiąca osiągnęła całkiem ładne efekty. Będę się dzielić sposobami, wzlotami i upadkami oraz przeszkodami jakie napotykam w trakcie drogi do osiągnięcia upragnionego efektu.
Ogółem, witam w mojej krainie. Czasem słodkiej, miodem i mlekiem płynącej, czasem gorzkiej, cierpkiej. Ale mojej. Witam w moim MorrineLand.
Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© MorrineLand, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena