piątek, 1 marca 2013

Regionalne sentymenty

Smaki dzieciństwa wzbudzają zawsze dobre wspomnienia. Chyba, że na siłę jest się karmionym w szpitalu obrzydliwą zupą mleczną, której nienawidzę do dziś. Istna trauma dla czterolatka.

Są jednak potrawy, które kojarzą mi się z pewnymi miejscami bardzo pozytywnie. Jednym z przywołujących sentymenty miejscem jest Lubelszczyzna, gdzie wychowywał się Padre. Zawsze odwiedzając te strony siostra taty kupowała cebularze, specjalnie na nasz przyjazd. Moje uwielbienie do cebuli spowodowało, że bardzo chciałam odtworzyć danie w domu, a przy okazji sprawić przyjemność tacie, który chętnie wraca wspomnieniami do swych rodzinnych stron. Za każdym razem próba odtworzenia tego placka kończyła się spektakularną klęską. Albo ciasto mi nie pasowało,albo smak cebuli, jej konsystencja... Sęk w tym, aby smak cebuli był wyczuwalny, ale na tyle łagodny aby jej aromat nie towarzyszył nam przez cały dzień. Pewnego dnia po prostu stwierdziłam, że czas przestać eksperymentować z przyprawami, przepisami internetowymi, a trzeba zaufać własnej intuicji i po prostu wykorzystać przepis na podstawowe ciasto drożdżowe. Eureka! Najciemniej pod latarnia, a najprostsze rozwiązania przychodzą czasem do głowy jako ostatnie.




Składniki:

  • pół kilo mąki
  • szklanka mleka (250 ml)
  • 50 g drożdży
  • 1 jajko
  • 60 g masła
  • 2 łyżeczki soli
  • 1 łyżka cukru
  • cebula (zależy od preferencji, ja lubię dużo cebuli na plackach, dlatego użyłam 400 g cebuli)
  • 2 łyżki maku
  • 2 łyżki oleju
  • 1 łyżeczka soli

Przygotowanie
:

1. Najpierw zaczynamy od wyrobienia zaczynu drożdżowego. Drożdże kruszymy do miseczki, dosypujemy łyżkę cukru i czekamy aż drożdże zrobią się płynne. Można im pomóc rozgniatając je z cukrem.

2. W międzyczasie podgrzewamy mleko. Mleko ma być ciepłe ale nie gorące, bo zabijemy drożdże! Melko dolewamy do płynnych drożdży, dosypujemy 2 łyżki mąki, wszystko razem mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce pozwalając zaczynowi wyrosnąć. Rozczyn jest gotowy kiedy przynajmniej podwoi swoją objętość.

3. Kiedy rozczyn wyrośnie zabieramy się za wyrabianie ciasta. Mąkę mieszamy z 2 łyżeczkami soli, dodajemy zaczyn, roztrzepane widelcem jajko (zostawiamy trochę jajka do posmarowania brzegów tuż przed pieczeniem) oraz płynne ale nie gorące masło. Wyrabiamy i odstawiamy w ciepłe miejsce, przykryte ściereczką aby znów drożdże mogły popracować. Ciasto podwoi swoją objętość.

4. Kiedy ciasto spokojnie sobie rośnie zabieramy się za przygotowanie cebuli. Każdą cebulę kroimy w kostkę, ale nie za drobną. Zalewamy zimną wodą i zagotowujemy. Nie musimy jej długo gotować, ponieważ wyciągniemy z niej cały smak. Chodzi bardziej o to, żeby cebulę sparzyć aby pozbawić ją ostrości. Dzięki temu zabiegowi cebula nie przypali nam się w piekarniku i nie wysuszy, to pierwsza kwestia. Druga jest taka, że po sparzeniu cebuli jej aromat nie będzie nam towarzyszył przez resztę dnia. Cebula jest gotowa kiedy woda nagrzeje się do tego stopnia, że na wierzchu będzie się zbierać biała pianka. Na pewno to zauważycie.

5. Odcedzamy cebulę i kiedy jest jeszcze gorąca polewamy ją 2 łyżkami oleju, dosypujemy 2 łyżki maku oraz solimy łyżeczką soli i mieszamy.

6. Jeśli ciasto już wyrosło dzielimy je na równe kawałki. Ja z podanych proporcji podzieliłam ciasto na 12 części. Z każdego fragmentu ciasta rozwałkowujemy okrągłe placki. Można również uformować placki w ręku. Układamy placki na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem dzięki czemu nie będą przywierać do blachy.

7. Kiedy formowanie placków jest skończone wykładamy cebulowy farsz na środek placka, lekko rozsmarowując. Zostawiamy do wyrośnięcia przynajmniej na pół godziny.

8. Kiedy placki z cebulą już wyrosły smarujemy brzegi roztrzepanym jajkiem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Placki są gotowe kiedy brzegi ładnie się zrumienią. W zależności od piekarnika trwa to 25-30 minut.










Padre najchętniej je jada kiedy są jeszcze ciepłe. Smaruje je odrobiną masła i popija ciepłym mlekiem.

Najlepszy dowód na to, że najprostsze rozwiązania są najlepsze jest fakt, że Padre twierdzi, że są lepsze niż kupne. Nie mogłam dostać lepszego komplementu odnośnie cebularzy.


6 komentarze:

  1. Przyznam szczerze, że nigdy nie robiłam...ale nadrobię to zaniedbanie, bo Twoje cebularze wyglądają bardzo smakowicie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cebula obtoczona makiem wydaje mi się bardzo interesująca;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne te Twoje cebularze. Skoro lubisz takie smaki, to polecam moje cebulaczki: http://gotujzmisiem.blogspot.com/2012/11/cebulaczki.html
    Maku do nich jeszcze nie dodawałem, może warto spróbować:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tradycyjne Lubelskie zawsze z makiem! I naprawdę polecam na ciepło z masełkiem! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham regionalne smaki :) Cebularze ubóstwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W podstawówce biegałam do sklepu społemowskiego naprzeciwko szkoły na przerwie po cebularze! Były super!
    Świętokrzyskie też były z makiem ;)
    Do tej pory uważam, że cebularz to rzecz dużo lepsza od jakiejś pseud pizzerinki!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© MorrineLand, AllRightsReserved.

Designed by ScreenWritersArena